O sezonowych porządkach
Czas wiosennych porządków już dawno minął. To niby ten moment, kiedy robi się to WIELKIE SPRZĄTANIE, bo się zwija zimową garderobę, myje się okna i takie tam. Cóż - co sezon to nowe atrakcje. Bałagan jak wiadomo robi się sam, a posprzątać...to już nie ma komu. Na co dzień często ciężko się zmobilizować, dlatego może tego typu zrywy, niczym wielka rewolucja, mają jakiś sens? Zawsze można przy okazji odnaleźć jakieś zagubione skarby. I spalić kalorie. Dużo kalorii.
O dywanach i czyszczeniu
A wiecie co jest najgorsze? Czyszczenie dywanów. I wykładzin. N o do prali to się tego nie włoży, a często to jeszcze wełniane jest, czy z innego włókna jakiegoś. I weź to szoruj, pucuj, na kolanach, a potem jeszcze czekaj aż wyschnie. A potem i tak wywieś flagę w akcie desperackiej rezygnacji, bo mimo wysiłku plamy zostały. Ba - często to wygląda jeszcze gorzej niż wcześniej. Warto naprawdę zaparzyć sobie kawę, wziąć telefon, włączyć laptopa i poszukać profesjonalnej firmy co to się zajmuje profesjonalnie tym praniem dywanów. I będzie profesjonalnie, i z głowy i bez wysiłku. I serio - to się naprawdę opłaca.
Upały a porządki domowe
Sprzątanie w upały... uch, męka. Na takie poświęcenie to zdolne są chyba tylko pedantki. Lub pedanci. Ja to się staram ograniczać aktywność do minimum, dlatego nie gotuję. To znaczy - nie używam piekarnika, ani płyty. Przygotowuję sałatki, chłodniki z surowych warzyw i chodzę do restauracji - a co. I lody jeszcze. Dla ochłody, to wiadomo. Wolę nawet nie myśleć o wycieraniu tłuszczu z indukcyjnej płyty, o szorowaniu piekarnika, myciu podłogi, itd. NIe-e. To zostawmy sprzątającym masochistom lub maniakom. Cóż, pewnych pasji nigdy nie zrozumiem. Może to i lepiej.